Himalaizm, Lhotse 2014, Nepal

Galeria zdjęć z wyprawy na Lhotse 2014

Foto &  Copyright by Wojciech i Lech Flaczyńscy 2014

Himalaizm, Lhotse 2014, Nepal

Lhotse 2014 – część 3

Wieści z wyprawy na Lhotse 2014 – część 3

16 kwietnia 2014

„Przesyłamy pozdrowienia od chłopaków spod Lhotse! W ramach aklimatyzacji weszli na Awi Peak 5250 m n.p.m. oraz na Kala Pattar 5545 m n.p.m. Formę mają bardzo dobrą, saturację w porządku, a sen twardy jak skała. Dziś odpoczywają na wysokości 5150 m n.p.m., a na dniach powinni dotrzeć do bazy”( Polski Klub Alpejski)

Himalaizm, Lhotse 2014, Nepal

Lhotse 2014 – część 2

Lhotse 2014 – część 2

10 kwietnia

O 8:00 rano ruszamy z Namche do Deboche. Po drodze ponownie wojskowy punkt kontrolny, trzeba pokazać permit. Pniemy się mozolnie do góry, by potem stromym zejściem osiągnąć mostek na rzece, a potem oczywiście znowu mozolnie do góry. Na końcu długiego podejścia klasztor Tengboche na wys. 3.880 m. Odwiedzamy klasztor, trochę zdjęć, i schodzimy w 15 minut około godz. 14:00 do Deboche. W Tengboche zjadamy po jabłeczniku, popijając limon tea. Pomijając przerwy doszlibyśmy w 4 ½ godz., a tak pstrykając zdjęcia, filmując, zwiedzając klasztor i ciasteczko w lodge wyszło 6 godz. Popołudnie i wieczór spędzamy w jadalni, gdzie gospodarz pali w kozie i wnet robi się przytulnie i miło. Wszyscy tu przesiadują, nasze pokoje to małe i zimne klitki, gdzie tylko śpimy.

1403666_10152103702598763_1090136545_oFoto: I kolejne miłe spotkanie, tym razem z ekipą Sherpów z naszej agencji. Idziemy szukać gazu, ale w całym Katmandu go nie ma… .

11 kwietnia

Wyruszamy o 8:50 i w czasie drogi do Pheriche Wojtek czuje się stopniowo coraz lepiej. Po drodze mijamy niewidomego Niemca, towarzyszy mu ekipa TV, bo zamierza wchodzić na Everest. Spotykamy też Polaków z Gdańska, aktualnie Londyn, idących do BC pod Everestem. Do Pheriche dochodzimy szybko w 3 ½ godz., wyprzedzając po drodze ekipę z Chorwacji. Nocujemy w Snowland Lodge. Fajnie tu – przed lodgem leci z rury bez przerwy woda, stoją dwie blaszane miski zapraszające do prania. Pijemy coś i pierzemy co się da. Trzeba wykorzystać słońce i rozwieszony sznur do bielizny. Dobrze, że w Namche kupiliśmy klamerki do bielizny, bo wiatr ostro wieje. Gospodarz rozpala w kozie i od razu robi się miło i przytulnie. Na dworze natomiast zaczyna sypać śnieg i nasze pranie zamarza na kość. Dosuszamy je potem na krzesłach przystawionych do kozy. Na lunch – Wojtek: zupa czosnkowa, spaghetti bolognese, herbata imbirowa.

10151144_10152115887118763_1653374462875569606_n

Dinner o 19:00: stek z jaka. Dogadzamy sobie, w końcu zapłaciliśmy agencji masę pieniędzy.
Po kolacji rytualny pomiar tętna i wysycenia tlenem krwi.
Jutro kolejne wyjście aklimatyzacyjne, odbijamy w bok do Chhukhung, by zobaczyć czorten Kukuczki i zanocować na wys. 4.730 m.

919996_10152110092713763_4837120996109968414_oFoto: Nasza ekipa z permitem na Lhotse, w ministerstwie (na zdjeciu nie ma Michala Matlaga).

13 kwietnia 2014

Jest 13 kwietnia i śpimy w pokoju 113. Wczoraj rano około 9:40 ruszyliśmy w dolinę boczną prowadzącą do Chhukhung, a dalej pod Island Peak i południową ścianę Lhotse, największą na świecie. Z Pheriche ścieżka prowadzi od razu bardzo stromo w górę, potem schodzi się łagodnie do wioski Dingboche, gdzie roboty na poletkach w pełnym toku. Orzą dwoma jakami zaprzężonymi do prymitywnego pługa i sadzą kartofle. Za Dingboche ścieżka pnie się łagodnie do góry w Bibre zatrzymujemy się na herbatę.

Stoi tu jedna prymitywna chata, tuż za nią czorten Kukuczki, jeden z celów naszego wyjścia.

10169210_10152120285523763_1212759592701950074_n

Poprzednio stał w Chhukhung, ale dobudowano kolejne lodge i stał za murkami w pobliżu toalet. Aktualne miejsce bardzo ładne, w zapierającej dech górskiej scenerii. Spędzamy tu ze 40 min. i ruszamy dalej. O 12:20 jesteśmy już w Chhukhung i lokujemy się w Chhukhung Resort Lodge. Po południu zaczyna sypać śnieg, zimno, siedzimy więc w jadalni, gdzie w kozie buzują odchody jaka . Miło i przytulnie, pełno ludzi. Pijemy, pijemy i pijemy.

10153196_10152120294688763_873182910335481328_n

Noc na wys. 4.730 m nie oznacza w moim przypadku relaksu i odpoczynku. Trudno zasnąć, potem sen na jawie, budzę się co chwila. Wojtek śpi lepiej, pewnie to sprawa aklimatyzacji. Rano okna pokryte lodem.

1010144_10152120286343763_1699717154259907314_n

Po wczesnej pobudce śniadanie, umyć się tu nie ma gdzie. Tylko w kiblach stoi beczka z wodą, rano z wierzchu zamarznięta. Przełazimy przez dwa murki, by wydostać się na ścieżkę wiodącą w kierunku góry leżącej po lewej stronie wioski przed murem Nuptse. Szybko zyskujemy na wysokości, czasami gubimy ścieżki, ale trudności nie ma. Po 2 godz. 40 min jesteśmy na szczycie Chhukhung Ri 5.550 m. Zejście zajmuje nam 1 godz. Szybko i sprawnie. W Lodge zjadamy co nieco, pijemy Ginger Tea i na dół do Pheriche. Plany na jutro ustalimy wieczorem – Michał w formie jak to ultramaratończyk, ja kłopoty ze snem i gorsza saturacja. Powinniśmy jutro iść do Lebuche na wys. ca 4.900 m.

Himalaizm, Lhotse 2014, Nepal

Lech i Wojciech Flaczyńscy ruszyli w Himalaje. Wchodzą na Lhotse

Lech i Wojciech Flaczyńscy ruszyli w Himalaje. Wchodzą na Lhotse (za Łukasz Ernestowicz z portalu Moje Miasto Grudziądz).

Obrazek

– Spodziewamy się tłoku turystów wysokogórskich na szlaku – mówią Lech i Wojciech Flaczyńscy. To główne zmartwienie grudziądzkich podróżników, którzy wczoraj (02.04.2014) wystartowali, aby zdobyć jeden z najwyższych szczytów świata – Lhotse.

Druga bolączka, która spędzała im ostatnio sen z powiek? – Martwimy się o odprawę lotniczą. Mamy mały nadbagaż. Nasze rzeczy są nieco cięższe niż pozwala na to linia lotnicza – przyznaje z uśmiechem Lech Flaczyński. Pakuje do portfela nowy studolarowy banknot. – To na wszelki wypadek.

Karawaną pod Mount Everest

Jak przyznaje grudziądzki podróżnik, przygotowania do wyprawy są o wiele bardziej stresujące niż sama wspinaczka. Razem z synem Wojciechem wczoraj rano wyjechali z Grudziądza do Warszawy, skąd, przez Katar polecieli do Katmandu – stolicy Nepalu. Stamtąd małym samolotem przedostaną się w okolice Himalajów.

– Następnie karawaną dotrzemy po siedmiu dniach pod Mount Everest i Lhotse – mówi podróżnik i himalaista.
Baza dla obu szczytów jest wspólna. Do następnego obozu prowadzi także wspólny szlak. – Do pewnego momentu będziemy mieli do czynienia z kolejkami osób, które będą wchodziły głównie na najwyższą górę świata. Będą wśród nich dominować nie wspinacze a turyści wysokogórscy – obawia się Lech. – Są to ludzie, którzy często nie mają pojęcia nawet o sprzęcie wspinaczkowym. Płacą po 100 tys. dolarów za możliwość wejścia, każdy ma osobistego tragarza, a nawet po kilku, którzy na górę wnoszą rarytasy do jedzenia i luksusowy sprzęt.

———————————————————————————————————————
Czytaj też:
Atak terrorystyczny na Nanga Parbat. Himalaiści zabici przez ekstremistów 
———————————————————————————————————————

Droga na Everest jest stosunkowo prosta. Wszędzie praktycznie zamocowane są poręcze z lin. Na Lhotse takich ułatwień nie ma. – Będziemy musieli „rzeźbić sami” – zakłada Lech. – Jeśli będą dobre warunki, to zaatakujemy szczyt bez poręczowania. Zdobędziemy go w stylu alpejskim.

Równolegle z grudziądzanami będzie wspinać się zespół Bogusława Magrela i Michała Matląga. Na szczyt wchodzić będzie też grupa Chorwatów.

Będziemy w kontakcie!

Nasi himalaiści zabierają ze sobą trochę więcej elektronicznego sprzętu niż podczas pechowej ubiegłorocznej wyprawy na Nanga Parbat.

– Bierzemy ze sobą netbooka. Będziemy próbować się kontaktować przez niego. W okolicy bazy można złapać zasięg sieci komórkowej – mówi Wojciech, syn Lecha. – Spakowaliśmy też małą kamerę, którą można zamocować na czole. Przywieziemy piękny materiał filmowy i fotograficzny.

Wczoraj żegnała ich Barbara Flaczyńska, żona Lecha i mama Wojciecha: – Jak zawsze się trochę martwię. Wierzę że wrócą cali.

Zgodnie z planem grudziądzanie powinni wejść na szczyt w połowie maja. O postępach wyprawy będziemy informowali.

  • Lhotse to szczyt w paśmie Himalajów o wysokości 8.516 metrów nad poziomem morza. Czwarty co do wysokości na świecie.
  • 24 października 1989 roku na Lhotse zginął jeden z najwybitniejszych polskich i światowych himalaistów – Jerzy Kukuczka. Na południowej ścianie na wysokości 8.300 m pękła lina, która go przytrzymywała. Spadł w dwukilometrową przepaść.
  • W czerwcu ubiegłego roku Lech i Wojciech Flaczyńscy wspinali się na inny ośmiotysięcznik – Nanga Parbat. Kiedy znajdowali się na wysokości ponad 6 kilometrów, położoną niżej bazę zaatakowali Talibowie. W zamachu pod Nanga Parbat terroryści zamordowali 11 himalaistów. Grudziądzanie cudem uniknęli śmierci. Zostali ewakuowani.