Himalaizm, Lhotse 2014, Nepal

Galeria zdjęć z wyprawy na Lhotse 2014

Foto &  Copyright by Wojciech i Lech Flaczyńscy 2014

Himalaizm, Lhotse 2014, Nepal

Lhotse 2014 – część 1

Newsy od Lecha i Wojtka Flaczyńskich z Kathmandu

06.04.2014

Stres związany z lotem do Katmandu spowodowany ca 30 kg nadbagażu już za nami. Udało się przewieźć wszystko bez dodatkowych kosztów, co prawda wyglądaliśmy jak choinki, ale kilo nadbagażu kosztuje od 30 do 50$ za 1 kg! Zdjęcia biednych himalaistów z Polski w rynsztunku bojowym można zobaczyć na facebooku – zrobiła i zamieściła je Ewa Czubkowska.
Kilka zdjęć z Katmandu zamieścił też Bogusław Magrel.

1604708_747219515310434_1484945446_n
W Doha trochę pospaliśmy na naszych karimatach, choć luksusowo nie było. W Katmandu przyjechał po nas na lotnisko Boguś, ale musieliśmy wykupić najpierw wizy za 100 $, potem ca 2 godz. czekaliśmy na nasz bagaż. Nasze plecaki i kartony – na szczęście całe wyjechały jako ostatnie. Przed lotniskiem czekał na nas minibus z ludźmi z agencji, konkretnie z sirdarem naszej wyprawy i co za niespodzianka – przywitał nas girlandami z kwiatów, które zawiesił nam na powitanie na szyjach. Myślałem, że tak robiono w dawnych czasach, ale jak widać podtrzymują tradycje.
Koło 10:30 poszliśmy z Bogusiem na kolację i piwo Everest, całkiem dobre.

1973983_10152103680543763_565516521_o
Ostatnie dwa dni ciągle biegamy po wąskich uliczkach Thamelu. Kupiliśmy już szable śnieżne i repiki do mocowania namiotów, śruby lodowe, torby transportowe na karawanę, kłódki do ich zabezpieczenia, kartę SIM i pakiety na internet, bo w BC jest już ponoć internet, mapę trekingu do BC.  Dziś po południu w markecie zakupy spożywcze na akcję powyżej BC, i całe żarcie dla szerpów.

Być może nie wiecie, ale będziemy mieli 2 szerpów. Mocne chłopaki, ale to ogromny wydatek dla naszej czwórki! Mniejsza o szczegóły, jutro musimy wszystko przepakować w torby wyprawowe, żarcie w beczki, przygotować ładunki dla jaków, a w poniedziałek rano mamy lecieć do Lukli. Potem 7 dni karawany do BC pod Everestem, gdzie w tym roku ma być ponoć ponad czterdzieści wypraw.

10010235_10152103697268763_913671876_o

Na dodatek szerpowie postanowili w tym roku poręczować drogę na Lhotse, choć nikt ich o to nie prosił i kasować każdego wspinacza za to 150 lub 200 $.

Będziemy też mieli po 3 butle tlenowe i wypożyczoną od agencji drugą maskę.

Nasz hotel Marshangdi jest dobry, czasami wieczorem brak prądu, świeci się tylko mała lampka pod sufitem, ale jest ok. Zamiast planowanych prawie 4 dni, spędzimy tu kilka dni. Na razie na zwiedzanie Katmandu nie mieliśmy czasu, musimy odłożyć to na „po wyprawie”.

7 kwietnia

Pobudka o 5:00 rano. Niewyspani jedziemy na lotnisko. Czekamy półtorej godziny na samolot, pogoda tego ranka niekorzystna. O 8:50 wreszcie startujemy, by po 20-30 min. wylądować w Lukli.Pijemy herbatę i ruszamy z kopyta do Phakding – ponoć to tylko 2 ½ godz. W rzeczywistości trwa to znacznie dłużej – Wojtek jest w Nepalu po raz pierwszy i tutejsza egzotyka wywołuje odruch sięgania raz po raz po aparat fotograficzny. Ja też idę nieco wolniej, gdyż mam na bolącym kolanie stabilizator, pamiątka po ostatnim treningu na naszych bunkrach, dwa dni przed wyjazdem na wyprawę. Przebieramy mokre ciuchy, zjadamy obiad i po południu idziemy 30 min. stromo pod górę do 500-letniego buddyjskiego klasztoru. Nastoletni mnisi akurat zbierają się na modły i zza zasłony słuchamy recytowanych mantr, trąb i bębnów.

Po powrocie do lodge Wojtek ładuje baterie do swojego aparatu za 200 Rs, zjadamy kolację zamawianą z karty, potem codzienny rytuał – mierzymy pulsoksymetrem nasycenie krwi tlenem i puls, a Boguś wszystko zapisuje. Początkowo mamy podobne wyniki, w granicach 93 – 95%.

8 kwietnia

Idziemy z Phakding do Namche Bazar 4 ½ godz. Śpimy w Himalaya Lodge dwie noce.

09.04.2014

Jesteśmy w Namche to 3.440 m. Nad ranem bolała nas nieco głowa. Boguś mierzy nam codziennie saturację, mamy wszyscy podobną. Dziś dzień restowy, zostajemy w Namche. Poszliśmy naszą czwórką do góry na Everest Wiev Point 3.800 m a potem ja z Wojtkiem do Khundjung i wracamy koło szkoły Hilarego do Namche. Ja zaliczam bezsenną noc, Wojtek rano czuje się bardzo kiepsko. Pijemy Nepali Tee, czyli słabiutka herbatka z mlekiem.

Jutro ruszamy do Dengboche. Dziś robiliśmy dużo zdjęć. Kamera i aparaty już strasznie zakurzone, bo tu wszędzie unosi się w powietrzu pył, który niszczy aparaturę i nasze gardła. Wiele osób nosi maski lub chustki na ustach.

Jutro będziemy spać chyba na 3.480 m.