Lech i Wojciech Flaczyńscy ruszyli w Himalaje. Wchodzą na Lhotse (za Łukasz Ernestowicz z portalu Moje Miasto Grudziądz).
– Spodziewamy się tłoku turystów wysokogórskich na szlaku – mówią Lech i Wojciech Flaczyńscy. To główne zmartwienie grudziądzkich podróżników, którzy wczoraj (02.04.2014) wystartowali, aby zdobyć jeden z najwyższych szczytów świata – Lhotse.
Druga bolączka, która spędzała im ostatnio sen z powiek? – Martwimy się o odprawę lotniczą. Mamy mały nadbagaż. Nasze rzeczy są nieco cięższe niż pozwala na to linia lotnicza – przyznaje z uśmiechem Lech Flaczyński. Pakuje do portfela nowy studolarowy banknot. – To na wszelki wypadek.
Karawaną pod Mount Everest
Jak przyznaje grudziądzki podróżnik, przygotowania do wyprawy są o wiele bardziej stresujące niż sama wspinaczka. Razem z synem Wojciechem wczoraj rano wyjechali z Grudziądza do Warszawy, skąd, przez Katar polecieli do Katmandu – stolicy Nepalu. Stamtąd małym samolotem przedostaną się w okolice Himalajów.
– Następnie karawaną dotrzemy po siedmiu dniach pod Mount Everest i Lhotse – mówi podróżnik i himalaista.
Baza dla obu szczytów jest wspólna. Do następnego obozu prowadzi także wspólny szlak. – Do pewnego momentu będziemy mieli do czynienia z kolejkami osób, które będą wchodziły głównie na najwyższą górę świata. Będą wśród nich dominować nie wspinacze a turyści wysokogórscy – obawia się Lech. – Są to ludzie, którzy często nie mają pojęcia nawet o sprzęcie wspinaczkowym. Płacą po 100 tys. dolarów za możliwość wejścia, każdy ma osobistego tragarza, a nawet po kilku, którzy na górę wnoszą rarytasy do jedzenia i luksusowy sprzęt.
———————————————————————————————————————
Czytaj też:
Atak terrorystyczny na Nanga Parbat. Himalaiści zabici przez ekstremistów
———————————————————————————————————————
Droga na Everest jest stosunkowo prosta. Wszędzie praktycznie zamocowane są poręcze z lin. Na Lhotse takich ułatwień nie ma. – Będziemy musieli „rzeźbić sami” – zakłada Lech. – Jeśli będą dobre warunki, to zaatakujemy szczyt bez poręczowania. Zdobędziemy go w stylu alpejskim.
Równolegle z grudziądzanami będzie wspinać się zespół Bogusława Magrela i Michała Matląga. Na szczyt wchodzić będzie też grupa Chorwatów.
Będziemy w kontakcie!
Nasi himalaiści zabierają ze sobą trochę więcej elektronicznego sprzętu niż podczas pechowej ubiegłorocznej wyprawy na Nanga Parbat.
– Bierzemy ze sobą netbooka. Będziemy próbować się kontaktować przez niego. W okolicy bazy można złapać zasięg sieci komórkowej – mówi Wojciech, syn Lecha. – Spakowaliśmy też małą kamerę, którą można zamocować na czole. Przywieziemy piękny materiał filmowy i fotograficzny.
Wczoraj żegnała ich Barbara Flaczyńska, żona Lecha i mama Wojciecha: – Jak zawsze się trochę martwię. Wierzę że wrócą cali.
Zgodnie z planem grudziądzanie powinni wejść na szczyt w połowie maja. O postępach wyprawy będziemy informowali.
- Lhotse to szczyt w paśmie Himalajów o wysokości 8.516 metrów nad poziomem morza. Czwarty co do wysokości na świecie.
- 24 października 1989 roku na Lhotse zginął jeden z najwybitniejszych polskich i światowych himalaistów – Jerzy Kukuczka. Na południowej ścianie na wysokości 8.300 m pękła lina, która go przytrzymywała. Spadł w dwukilometrową przepaść.
- W czerwcu ubiegłego roku Lech i Wojciech Flaczyńscy wspinali się na inny ośmiotysięcznik – Nanga Parbat. Kiedy znajdowali się na wysokości ponad 6 kilometrów, położoną niżej bazę zaatakowali Talibowie. W zamachu pod Nanga Parbat terroryści zamordowali 11 himalaistów. Grudziądzanie cudem uniknęli śmierci. Zostali ewakuowani.